- Drukuj
- 23 maj 2012
- PUBLIKACJE PRASOWE
- 3177 czytań
Franciszek Krzyszczuk, kierowca Tarpana z weterynaryjnej lecznicy, z góry wiedział, że do Majdanu Tuczępskicgo jednej z najdalszych wsi, dojechać się nie da. Za dużo błota na drodze, zbyt głębokie kałuże. Dlatego wolał poszukać jakiegoś ciągnika.
Henryk Misiura, kierownik Zakładu Usług Mcchanizacyjnych w Skomoroehach Dużych zgodził się chętnie, wymościł deskę rozpartą między błotnikami Ursusa i ruszył przez maziste wertepy, na których ustawiało maszynę w poprzek w tempie paru kilometrów na godzinę.
Majdan można z czystym sumieniem polecić ludziom szukającym wiejskiego spokoju w dolinie strumienia zasilanego z licznych źródeł bijących z wapiennego podłoża. Rozciąga się na obu zboczach domy otaczają sady gdzie pod drzewami pasie się bydło i źrebaki, ciszy prawie nie zakłóca warkot traktorów bo są tylko trzy. a błotnista droga oddziela skutecznie wieś od cywilizacji. Wieś jest zresztą „zanikowa" jak mówi naczelnik, to znaczy wyludnia się, bo młodzież ucieka do miasta, mało się buduje a przyszłość gospodarcza rysuje się dla niej szaro, to znaczy nie rysuje się wcale, bowiem inwestować trzeba w inne okolice, gdzie bardziej się to opłaci.
W Majdanie jest zaniedbana, szkoła i sklep. Sklepowy osobiście, własną furą, przywozi dwa razy w tygodniu, we wtorki i w piątki, chleb z Grabowca; Jesienią bywa, że cztery traktory z kółka rolniczego wyciągają i błota przyczepę buraków.
O drogę dopominała się wieś od dawna. Najlepsza okazja była przed trzema laty, kiedy budowano szosę z Grabowca do Wojsławic. Dyrektor Rejonu Dróg zgodził się zboczyć o tę parę kilometrów, sołtys Stanisław Zawiślak zaniósł do gminy pieniądze zebrane na ten cel ale zanim sekretarz Urzędu Gminy dokonał wpłaty — było już po wszystkim. Maszyny odjechały i przepadło. Teraz nic z tego nie będzie bo gmina ma pilniejsze potrzeby, chociaż Spółdzielnia Produkcyjna deklaruje 4 miliony jako swój udział.
Nie będzie składowiska buraków. Wieś, nie tylko ta zresztą, bardzo chce, gmina znalazła jakiś kawałek gruntu ale cukrownia odmówiła bo nie stać jej na wybrukowanie placu kosztem kilku milionów.
— Po co bruk? — dziwi się sołtys. — Dwadzieścia lat był skup w Grabowcu bez bruku i dobrze było.
Buraki wozi się z tej okolicy aż do Bereścia za Grabowcem, kilkanaście kilometrów, w przeciwległy rejon gminy. Marzenia o buraczanym dobrobycie i hodowli bydła, którą można na nim rozwijać, pozostaną marzeniami nie wiadomo Jak długo. Może zawsze.
Gminy dzielą się w naszym województwie na wyznaczone do przyśpieszonego rozwoju i pozostałe. Do rozwoju są trzy. Wsie również się dzielą: na takie z przyszłością i zanikowe.- Do zanikowych zalicza się te, w których postępuje wyludnienie a gospodarstwa nie mają następców i stopniowo przechodzą do zasobów PFZ. Ziemię w tych wsiach przejmuje uspołeczniony sektor rolnictwa: spółdzielnie produkcyjne, spółdzielnie kółek rolniczych i gospodarstwa państwowe.
Zanikanie Majdanu można uznać za proces dziwny, nie uzasadniony niczym innym jak zaniedbaniem tej wsi przez gminę. Ale gmina Grabowioc nie należy do grupy wybranych i jej możliwości są rzeczywiście niewielkie. Mało dostaje z województwa ciągników, maszyn i narzędzi rolniczych, mało materiałów budowlanych i stosownie do tego kredytów na budownictwo, mało na budowę dróg itp.
Wyniki i wskaźniki zawarte w statystycznych zestawieniach Urzędu Wojewódzkiego stanowią Grabowiec na. miejscu kilkunastym, bliżej dwudziestego. Świadczy to o dysproporcji między możliwościami a wykorzystaniem ich.
Gmina Księżpol, gdzie gleby o wiele gorsze, a nawet Zwierzyniec, gdzie zupełnie marne, są lepiej od Grabowca wyposażone w ciągniki. Jakoś potrafiły to załatwić. Grabowiec zajmuje pod tym względem aż 32 miejsce w województwie. Uboga SKR może obsłużyć zaledwie trzecią część potrzeb.
Pczedostatnie miejsce ma Grabowiec w tabeli skupu mleka w przeliczeni na hektar użytków rolnych. Za nim jest tylko Łukowa. I tak dalej. Samym pominięciem gminy przy typowaniu do przyśpieszonego rozwoju nie da się tego uzasadnić.
Pogodzenie się władz gminy ze skazaniem na zastój jest z pewnością największym ich grzechem wobec społeczeństwa, gotowego przecież jak wszędzie do pracy społecznej, do składek na budowę dróg, itp. Ludzie sami zwożą piach i ryją ziemię łopatami, usiłując zrobić drogę choćby prowizoryczną, za własne pieniądze kupują cement i przywożą z Rejowca. Potem — nie ma kto pokierować, wcisnąć "budowy do wojewódzkiego planu, dokończyć, jak się praktykuje wszędzie. Przykłady? Droga od centralnej części Grabowca w stronę bazy SKR. Droga do Majdanu. I pewnie inne.
Franciszek Staszczuk ze Skomorochów Dużych jako naczelnik straży pożarnej proponował naczelnikowi gminy budowę przystanków sposobean społecznym, ofiarując blachę pozostałą z budowy remizy, żeby dzieci nie mokły,
"— Towarzyszu — powiedział naczelnik .— nie rozmawiajmy na ten temat. O cudze dzieci sie, martwicie?
Tak opowiada Staszczuk, gospodarz na 12 hektarach, nie posiadający ciągnika tylko dwa konie, co Jest typowe w tej gminie i nie mogący zbudować obory z braku przydziału materiałów. „Nawet eternitu nie dostaje nikt. kto mieszka z daleka od głównej szosy. Eternit ma ozdobić dachy widoczne dla dożynkowych gości.”
— W Wojsławicach o wszystko jakoś łatwiej — słyszy się powszechnie i jest to uznane oficjalnie do tego stopnia, że bank z Grabowca wystawia zaświadczenia o przyznaniu kredytu jeśli ktoś chce kupić w Wojsławicach na kredyt.
Koni jest, jak podaje naczelnik, dwa tysiące dwieście. Gospodarstw, łącznie z najdrobniejszymi, jest niespełna 1800. Mały gospodarz ma konika i wóz na żelaznych obręczach, duży — „gumowiec" i dwa konie a często jeszcze źrebaka. I są to konie dobre rasowo, niektóre wspaniale zbudowane, poruszające się lekko jakby miały sprężyny w nogach. Typ małopolski. Tradycja porządnego koniarstwa zadomowiła się tu od dawna i nie traci wartości. Stadnina w Białce k. Krasnegostawu każdego roku przysyła ogiera żeby pokrywał klacze, a przeglądy hodowlane i aukcje gromadzą na błoniu w Grabowcu konie warte zainteresowania. Nadmiar koni świadczy jednak o zacofaniu.
Drógi, maszyny, wodociągi, budynki, oświata, itd. tworzą stan kultury rolnej w szerokim znaczeniu. Od poziomu tej kultury zależą wyniki gospodarowania. Składniki techniczne już znamy, choć można dodać jeszcze pewien przypadek. Rolnik Andrzej Gryn, jedyny w gminie gospodarujący inżynier (21 ha i 300 owiec) chce mieć telefon. Składał podanie do Urzędu Wojewódzkiego i do Wojewódzkiego Urzędu Telekomunikacji i dostał tzw. pozytywną odpowiedź. Mimo to, choć zapłacił z góry, nie dostał, telefonu. Rozwiązanie tej dziwnej zagadki przekracza pewnie kompetencje łącznościowców. A telefon — to też cywilizacja i składnik kultury, w tym przypadku rolnej.
Rozdrobnienie ziemi wymieniane przez naczelnika jako jedna z głównych przyczyn niezadowalającego poziomu gospodarowania, na pewno jest przeszkodą, ale ani tak wielką skoro ilość hektarów w przeciętnym gospodarstwie stawia gminę na piątym miejscu w województwie, ani niemożliwą do usunięcia. Scalenia narazie nie będzie, to pewne. Wieś nie dojrzałe jeszcze do tak drastycznej operacji. Można natomiast dążyć do powiększenia gospodarstw, zwłaszcza tych najbardziej prężnych. A to postępuje niestety, powoli. W ubiegłym roku bank pomagał finansowo zaledwie dziewięciu rolnikom, którzy kupili od sąsiadów 28 ha ziemi. Z zasobów Państwowego Funduszu, sięgających 500 ha i oddanych w dzierżawę bank sprzedał w ubiegłym roku zaledwie 57 ha i trudno się spodziewać, że sprzeda w roku bieżącym założono w planie 200 ha.— Czy pan jest pewny, że dwieście - zapytałem głównego księgowego banku, Mariana Kołtuna - naczelnik mówił sto dwadzieścia? — Tak — powiedział księgowy, lepiej sprzedać ziemię niż dać ją w dzierżawę, to pewne. Ale są rolnicy, którzy wolą dzierżawić, bo za grosze nie zgadzają się na zakup a umowa gwarantuje im dzierżawę np. do 1990 roku. Do banku wpływa z gmjny dokumentacja na takie właśnie działki. Jeśli rolnik nie zgadza się — nie ma sposobu i plan leży. Czy nie można najpierw przygotować tych, o których wiadomo, że dzierżawca kupi ? Na oferty kupna, jaJtie bank wysłał ostatnio oe W dzieriftwców^ ź^den z nich nie odpowiedział. Pozbv^ J* ■** zasobów PFZ tą metodą długo jeszcze będzie trwał, zwłaszcza ze gnima przyjęła w lAńe&ym roku *a rentę 110 h*
Niedostatku sprzętu nie ma za to Rolnicza SpóŁdzieJnia Produkcyjna w Grabowcu. Jedynie do buraków nie ma spółdzielnia nic I wynajmuje maszyny z SKR. Ma nawet ciągnik gąsieniców}', choć od zimy z blokiem silnika ro%« sadzonym przez zamarzającą wodą. Przy 400 hektarach zi©-. mi spółdzielnia liczy 28 członków. Wieś nie ma dobrego udania o spółdzielczej gospodarce, co przyznają sami spółdzielcy. Tu nie wychodzi od dawna,*a ciągle reorganizacje przeprowadzane dla ratowania produkcji nic na rasie ais dały. Łączono i rozłączano, ostatnie Grabowiec odłączył sią *sd spółdzielni w Trzeszczanach ską-d do gruntów w gmini© Grabowiec by! 30 km. Rozłączenie, niewątpliwie potrzebne* dokonało się w maju -ubiegłego roku zamiast z końcem ro*= ku, utrudniając rozliczenie i wnosząc w posagu kiapskia sasiewy i zaniedbania, bo szykowało się od dawna,
■
W spółdzielni powodzenie zależy od zapału spółdsisfłcdWj ci zaś są raczej zniechęceni Ziemię rna-ją rozdrobnioną, ibudynki sta>re i nie przystosowane, do funkcji, budować sie ma za co, remontować nie ma kto, w oborze w Siedlisku należącej jeszcze do Państwowego Funduszu Ziemi mieszka babcia, dla której naczelnik nie ma mieszkania, itd. Zarabia się w spółdzielni mało a bilans nie może wyjść na plus z powodu obciążeń, chociaż deficyt zmniejsza się. Trud* no się dziwić spółdzielcom, że gospodarują jednocześnie na własnym czy żoninym kawałku ziemi, a do wspólnego matjąfc* ku wnieśli tylko po 10 ha (cała reszta pochodzi z PFZ). W. gruncie rzeczy spółdzielnia przypomina bardziej małe PGH^ a k> chyba nie wróży dobrze.
Wiesław Litwin — kierownik produkcji z tytułem inżynier ra miota się między różnymi problemami i niemożnościami jakie każdy dzień przynosi, księgowy Edward Stójko ubolewa nad bezradnością wobec przepisów, nie przewidujących 'istnienia w spółdzielniach obór na 39 sztuk bydła {norma w tabeli za-robkow zaczyna się od 50 sztuk). Przewodniczy eego akurat nie -było,
■ To rzeczywiście dziwne — mieć ziemię I tracić aa tynw %& się ją ma, śe się hoduje bydło e^y świnie. A przecie* Łak jest.
Stawy, które ma spółdzielnia (ok. 85 ha, wszystkie sfc*= wy w gminie) może coś dadzą w tyfca roku. 35 ha jeafc zagospodarowane, wpuszczono izw. kroczki. Jest na etacis -rybak dziedziczący zawód po ojcu i pomocnik rybaka. Res#= -tę stawów trzeba odnowić,
■
Tyle się dowiedziawszy i widząc niezbyt budujący obraa rolnictwa w gminie Grabowiec redaktorzy ' usiedli na skwerku w centrum przed gospodą. I przysiadł się właśnie Franciszek Staszczuk ze Skomorochów Dużych ze skargą na SKR. Dwukrotnie już, w ubiegłym i poprzednim roku opłacał w banku wszystkie zaległe należności za usługi $ oto znowu dostał wezwanie do zapłaty z pokaźną sumą odsetek. .' *
— Za co? 1 jak dojść o co im chodzi? — dziwił się. *=? •A może znowu pomylili mnie ze Staszczukiem z Grabów-ea?
Przy okazji opowiedział tamte inne historie.
W gminie Grabowiec ludzie chcą żye jak w Telatynie, w Księżpolu, jafk wszędzie. Starają się, robią co mogą. W niewielkim jednak stopniu zależy to od nich samych, ja& się okazuje.
Andrzej Pawelec, zastępca dyrektora Wydziału Rolnictwa Urzędu Wojewódzkiego i jednocześnie opiekun tej gminy g ramienia Egzekutywy PZPR, widzi takie przyczyny nie*
fowodzeń grabowieckiej gospodarki: małe przydziały śro&= ów produkcji (przede wszystkim ciągniki, maszyny i ma^ teriały budowlane) oraz niedorozwój sieci drogowej-
s=-= A dlaczego Grabowiec mało dostaje?
' •— Ja mam niewielki wpływ na r.ozd?,iał dóbr isrwestycyj*
aych — odparł dyrektor,. — A potrzeby w całym woje-?
wództwie są tak duże, ie trudno podzielić sprawiedliwie.
d to się zgadza, bo są gminy, które potrafią korzystaćy
— Jeśli chodzi o drogi — kontynuował dyrektor — to aia ma żadnych możliwości ponad to, co weszło dc planu, A stąd między innymi ta prawie ostatnia lokata w skupie snleka, w burakach i hodowli,
W rolnictwie, jak wiadomo, dużo zależy od gospodarza. Gmina też gospodarstwo, tylko większe.
JERZY KACHWALD